Oh Jin Su Nim Oh Jin Su Nim JDPS     Ji Do Poep Sa
 
 
Mowa Dharmy wygłoszona podczas ceremonii Inka
Międzynarodowy Ośrodek Zen w Seulu, 8 sierpnia 1998
 
(uderzenie w stół)
Martwe słowa to żywe słowa, żywe słowa to martwe słowa.
(Uderzenie w stół)
Nie ma żywych słów, nie ma martwych słów.
(Uderzenie w stół)
Żywe słowa są żywymi słowami, martwe słowa są martwymi słowami.
Które z tych trzech stwierdzeń jest właściwe?
Jeśli je znajdziesz, ten kij uderzy cię trzydzieści razy. Jeśli tego nie znajdziesz, ten kij również cię uderzy.
Co możesz zrobić?
KATZ!
Picie herbaty Joju i zbieranie ciosów Dok Sahna przez piętnaście lat.
Ten kij jest brązowy, herbata jest gorąca.

Dziś odbyło się zamykające koło, kończące Kyol Che. Dae Soen Sa Nim powiedział nam o używaniu słów w Zen.

Właściwie, jak wszyscy wiecie, Zen zaczęło się na Górze Sępa. Budda podniósł w górę kwiat, Mahakashyapa uśmiechnął się. Żadnej mowy, żadnych słów. Dwa umysły złączyły się.

Później w Chinach, w czasach dynastii tang, pojawiło się w Zen więcej mowy i słów. Ważkie pytania spotykały proste, dokładnie wskazujące odpowiedzi.

Słyszeliśmy dziś również o Mistrzu Zen Dok Sahnie. Ktokolwiek zadawał mu pytanie, on tylko uderzał ucznia swym kijem.

Dok Sahn, zanim został Mistrzem Zen, był człowiekiem "martwych słów".

Studiował Diamentową Sutrę przez dziesięć lat i z powodu swej wiedzy nazywano go "Diamentowym Chou".

Pewnego dnia usłyszał  o mnichach, którzy tylko siedzieli przed ścianą, nie opierali się na żadnych pismach, postrzegali swoją prawdziwą jaźń i stawali się Buddami.

Wstrząsnęło to nim, spakował więc swoje komentarze i z kijem w dłoni powędrował na Południe.

Po drodze poczuł głód. Stara kobieta z herbaciarni zabrała nie tylko jego głód, ale i dumę.

Pokierowany przez nią poszedł odwiedzić Mistrza Zen Klasztoru Smoczego Stawu.

Rozmawiali długo do późnej nocy. Przez cały czas Dok Sahn używał "martwych słów" swego rozumienia.

W końcu Mistrz powiedział: "Robi się późno, dlaczego nie idziesz na spoczynek?" i wręczył mu świecę. Gdy Dok Sahn wyciągnął rękę by wziąć świecę, Mistrz zdmuchnął ją.

W całkowitej ciemności, Dok Sahn po raz pierwszy doświadczył swej prawdziwej Jaźni.

Następnego poranka wziął wszystkie swoje sutry i komentarze i przed Salą Buddy wszystkie je spalił.

Wyobraźcie sobie mnicha, który przez dziesięć lat studiował pisma pełne „martwych słów” i który tak przywiązał się do nich, że taszczył je na swych plecach przez całe Chiny.

Coś się zmieniło. Tam, gdy stał na wprost ognia, patrząc jak popioły Diamentowej Sutry fruwają w powietrzu.

Jego przeszłość odeszła, wszystkim, co mu zostało z jego przeszłości był jego mnisi kij i przez resztę swego życia używał go do nauczania Zen.

To były jego "żywe słowa".

Jest jeszcze inna historia. Tym razem miała miejsce w klasztorze szkoły Wi Ahn. Pewnego dnia Mistrz Zen Wi Sahn przyjął mnicha, który uczył się u jego dawnego Mistrza.

"O, poznaję ciebie" powiedział Wi Sahn.

"Gdy ktoś zadawał ci pytanie dawałeś mu dziesięć odpowiedzi, a gdy ktoś zadawał ci dziesięć pytań, dawałeś mu sto odpowiedzi.

Było to możliwe z powodu twego sprytnego i rozróżniającego umysłu.

Teraz daj mi trochę "żywych słów" o twojej prawdziwej twarzy sprzed twoich narodzin.

Hyang Eom, który był tym mnichem utknął kompletnie. Uciekł z powrotem do swego pokoju i sprawdził wszystkie swoje pisma. Wszystko, co znalazł, to "martwe słowa" napisane na papierze.

Wrócił do Wi Sahna i poprosił: "Poucz mnie, proszę".

"Nie, nie, nie. Nie mogę ci tego powiedzieć." - Odpowiedział Mistrz.

"Jeśli powiem ci o tym teraz, później mnie zwymyślasz a poza tym to moja sprawa, nie twoja!"

Hyang Eom bardzo się zmartwił, szlochając wrócił do swego pokoju, wziął wszystkie swe książki i spalił je.

Następnie postanowił: "W porządku, w tym życiu nie obchodzi mnie odnalezienie mojej prawdziwej jaźni, nie obchodzą mnie sutry, nic mnie nie obchodzi!! Zostanę "workiem na ryż", wędrownym mnichem, który tylko zjada ryż i kleik".

Znalazł później starą świątynię, która postanowił odbudować.

Pewnego dnia, gdy pracował w ogrodzie, podniósł złamaną dachówkę i wyrzucił ją. Gdy dachówka uderzyła w bambus (uderzenie) jego umysł otworzył się. Pokłonił się w kierunku klasztoru Wi Sahna i powiedział: "Twe współczucie jest większe, niż współczucie mych rodziców. Gdybyś powiedział mi o tym, gdy cię zapytałem, ten moment nigdy by nie nadszedł."

To były pierwsze jego "żywe słowa".

Później, jako sławny Mistrz Zen stworzył słynny kong-an, "Na drzewie". Być może część z was wciąż tam wisi...

W czasie dynastii Tang, pojawiło się w Zen wiele interesujących, pełnych życia dialogów: Czym jest Budda? "Trzy funty lnu" Dong Sahna, "Cyprys w ogrodzie" Joju. Były to słowa po prostu odbijające prawdę. Lecz dla przywiązanych do słów uczniów to nie wystarczało: "Dlaczego Joju odpowiedział "Cyprys w ogrodzie"? Co znaczą trzy funty lnu?"

A więc, pojawiły się pytania drugiego stopnia.

Nie tylko to, w czasie dynastii Sung sprawy skomplikowały się jeszcze bardziej.

Więcej słów, więcej mowy. Były smoki i drewniane kurczaki fruwające po niebie, oraz kamienne dziewczyny tańczące nocą.

Jednym z najsłynniejszych mistrzów tego okresu był Won Oh Sunim.

Pewnego dnia otrzymał interesującą książkę, kolekcję stu opowieści Zen z komentarzami, które były niczym wąż z nogami.

Aby zainspirować swych uczniów, postanowił dodać swe własne komentarze do każdego przypadku.

Oto, w jaki sposób powstała "Księga Błękitnej Skały".

Jego pierwszym uczniem był Dae Hae Sunim. Był sławny z rozprzestrzeniania zarazy "Mu" po całych Chinach.

Gdy przeczytał "Księgę Błękitnej Skały", która teraz wyglądała jak wąż z nogami i w skarpetkach na nich, spalił oryginał.

Niestety, ktoś już zrobił kopię i cała kolekcja została przekazana poprzez pokolenia do dzisiejszych czasów.

W naszej Szkole mamy praktykę konganową. Kiedy czasem udajemy się na rozmowę, czujemy się jakbyśmy zdawali egzamin, lub nawet wkraczali na miejsce egzekucji. Ale to jest czas zmartwychwstania. Czas, w którym nauczyciel i uczeń mają pracę do wykonania; przywrócić "martwe słowa" starych powiedzeń z powrotem do życia.

Kiedy czytamy kong-an w pokoju rozmów osobistych, możemy zacząć myśleć, jak na niego odpowiedzieć: "Co powinienem powiedzieć?" To jest tylko czynienie sytuacji jeszcze bardziej martwą. Mistrz Zen Lin Chi nazywał ten rodzaj uczniów "trzecim sortem uczniów, którzy nie potrafią ocalić nawet sami siebie."

Innym razem możemy być jak Hyang Eom po opuszczeniu Wi Sahna.

Całkowicie porzucamy to wszystko. Porzucamy wszelką nadzieje i pragnienie odpowiedzi. Bez sprawdzania czegokolwiek uderzamy w podłogę (uderzenie) i stajemy się czyści.

Wtedy, w tej chwili wewnątrz "martwych słów" postrzegamy "żywe słowo", serce kong-anu.

Możemy doświadczyć, jak nasz czysty umysł może funkcjonować bez żadnego wysiłku ani oczekiwań.

Na zewnątrz pokoju rozmów dziwimy się: "Kurcze, co to było?", lecz gdy siadamy z powrotem na poduszce, zaczynamy znowu myśleć.

To jest jak bycie "drugim sortem uczniów", osobami które doświadczyły smaku bycia czystym.

"Pierwszy sort uczniów", to ci, którzy otrzymując kong-an nie tylko mają natychmiast właściwą odpowiedź, lecz to doświadczenie staje się częścią ich życia.

To jest osiąganie kong-anu. W każdej chwili, w każdej sytuacji mogą "tylko robić to".

Gdy spoglądam wstecz, dlaczego kazano mi pić "herbatę Joju" tak wiele razy, to było tylko z tego powodu, że nie byłem zawsze szczery podczas rozmów.

Czy historie takie jak "Na drzewie" Hyang Eoma mają coś wspólnego z moim życiem?

Ten rodzaj sprawdzającego umysłu jest "martwym słowem" w swej istocie.

"Dobra", czy "zła" odpowiedź nie ma znaczenia. To, co ma znaczenie, to doświadczenie, które może być użyte w naszym codziennym życiu.

A więc, dzisiaj ten mnich dostaje nowa pracę, lecz w gruncie rzeczy otrzymujemy ta pracę wszyscy. To "Inka" jest dla nas wszystkich.

Naszą pracą jest uczynienie tych starych powiedzeń naszej tradycji ponownie żywymi. Nie tylko dla naszego dobrego samopoczucia, że mamy właściwą odpowiedź.

Wewnątrz każdego z nich jest coś zawsze żywego i może być użyte do pomagania innym.

Wszystko, czego sobie życzę, to abyście nigdy nie stracili szansy na odbycie rozmowy osobistej.

Porzućcie całkiem to wszystko i tylko róbcie to.

Róbcie to z kierunkiem: ta praca jest nie dla mnie lecz dla wszystkich czujących istot.

(Uderza w stół)
Dok Sahn spalił Diamentową Sutrę i podniósł kij Zen.
(Uderza w stół)
Hyang Eom spalił wszystkie swoje sutry i usłyszał dźwięk dachówki uderzającej w bambus.
(Uderza w stół)
Dae Hae przeczytał "Księgę Błękitnej Skały" i ze wstrętem ją spalił.
Czy te płomienie, które spaliły Diamentowa Sutrę, książki Hyang Eoma i "Księgę Błękitnej Skały" są tym samym, czy się różnią?
KATZ!
Świeca jest biała, płomień jest żółty.
_________________________________________
Tłumaczenie: ŁÓDZKI OŚRODEK ZEN
 

      Nauczyciele

     Wróć do strony tytułowej