Man Gong powiedział kiedyś: “Nie zwracaj uwagi na swoją karmę, nie przejmuj się nią. Zadbaj o to, aby nawyk praktyki stał się silny.” To bardzo ważny punkt, ponieważ ta karma cały czas się zmienia. Na początku, kiedy zaczynamy praktykować mamy dużo entuzjazmu. To trochę tak jak z zakochaniem się. Najpierw jest euforia, wspaniałe uczucie. Dokładnie jak z praktyką zen. Wspaniałe doświadczenia, wspaniałe uczucie. Ale po latach, tak jak w miłości, ten entuzjazm słabnie. Nie ma już tak silnych doświadczeń. Wtedy ten sprawdzający umysł bardzo wyraźnie się pojawia: co ja właściwie tutaj robię? Tak jak z partnerem: co ja widziałam w tym człowieku? Niektórym zajmuje to 2 lata, innym 20. Często też pojawiają się złudzenia: już wszystko rozumiem, wiem o co chodzi. Zwykle dzieje się tak, że w tym stanie nie pozostaje się długo, wszechświat troszczy się o nas, pojawiają się problemy, cierpienie. Wtedy znowu praktyka wydaje się bardzo atrakcyjna. I tak to trwa. Dlatego Mistrz Man Gong powiedział: nie zajmujcie się swoją karmą, tylko zadbajcie o to, aby nawyk praktyki stał się silny. Ponieważ, kiedy ten nawyk jest mocny, wtedy niezależnie od sytuacji, czy jest dobra, czy zła, praktykujemy codziennie, nie dajemy się zwieść. Nie dajemy się zwieść iluzjom, że życie jest łatwe i nie potrzebujemy nic robić. Często mówimy, że życie jest jak sen. Ta sytuacja długiego odosobnienia pozwala zobaczyć to i nawet czasami budzimy się na krótki moment. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy, nie korzystamy z tego. Ale rzeczywiście, jeżeli mamy możliwość patrzenia w ten punkt przez długi czas, mamy wgląd, wgląd w prawdziwą naturę, w swój pierwotny umysł. Jeśli jednak usiłujemy znaleźć ten umysł, to jest taka zabawna rzecz, że nikt nie może zobaczyć, co to jest ten umysł. Budda zrobił taką sztuczkę, żeby to pokazać. Znając to silne pragnienie uchwycenia tego, czym jest ten umysł, zobaczenia tego umysłu, podniósł swoją dłoń i powiedział: czy widzicie moją dłoń? Nie wszyscy byli pewni, ale Budda powiedział: macie oczy, więc widzicie moją dłoń. Ale nie możecie zobaczyć swoich oczu. Na tej samej zasadzie, macie umysł, ale nie możecie go zobaczyć. Im szybciej dojdziecie do tego, tym krótsza będzie wasza praca. Ale to co możemy zobaczyć siedząc na poduszce, to jak sprytnie funkcjonuje nasz umysł. Przez ten długi czas, każdy już widział swój film wiele razy. Niektórzy mają gangsterskie filmy, cały czas muszą się gdzieś ukrywać, ktoś ich goni. Niektórzy mają filmy kung-fu, walczą, walczą. Niektórzy mają filmy – mydlane opery, o miłości. Na początku praktyki oglądamy te filmy prawie nosem przy ekranie. Praktykując oddalamy się od tych ekranów, w końcu siadamy w ostatnim rzędzie. Tworzy się duża przestrzeń. I mamy taki mały przebłysk, to tylko film. To naprawdę nie jest rzeczywiste, to tylko film. Tak samo, kiedy oddychamy prawidłowo, wtedy czujemy przestrzeń między naszą prawdziwa naturą a naszym myśleniem. Ta przestrzeń jest bardzo ważna, ponieważ wtedy myślenie nie kontroluje nas. To my jesteśmy autorami tych filmów, dobieramy sobie aktorów, decydujemy jakiego rodzaju ma to być film, to się także nazywa kontrolowaniem swojej karmy. Musisz stać się prawdziwym mistrzem, szefem tego ciała. Wszyscy poznaliśmy kierowców z tylnego siedzenia. Cały czas się wtrącają. Kiedy nasz umysł staje się mocny mówimy: zamknij się, tutaj ja jestem szefem, ja kręcę tą kierownicą. Mistrz Zen Dae Bong opowiadał historię o kontrolowaniu swojej karmy, robienia swojego filmu niezależnie od sytuacji. Opowiadał o swoim przyjacielu, z którym razem studiował. Bardzo się lubili, ale ten przyjaciel już w czasie studiów miał zupełnie inny kierunek. Chciał zrobić w życiu karierę i mieć dużo pieniędzy, kompletnie nie interesowało go życie duchowe, w przeciwieństwie do Mistrza De Bonga. Skończyli studia, ich drogi się rozeszły. Przyjaciel rzeczywiście zrobił karierę i pieniądze. Jednak cały czas utrzymywali kontakt. Przyjaciel poznał dziewczynę, która była zainteresowana tybetańskim buddyzmem. Byli w sobie bardzo zakochani. Pewnego lata dziewczyna pojechała do śri Lanki i Indii na odosobnienie, trochę swobodniejsze , mniej siedzenia. Prowadził je lama tybetański. Po miesiącu pobytu, dziewczyna bardzo tęskniła za przyjacielem i poprosiła go żeby przyjechał, aby mogli być razem. I rzeczywiście przyjechał i dziewczyna rano praktykowała, a wolny czas spędzali razem. Pewnego dnia, lama który zobaczył całą sytuację, postanowił się wtrącić. Doskonale rozumiejąc, że na dłuższą metę taki związek nie ma szans: kobieta zainteresowana praktyką duchową i swoim rozwojem, i facet z podejściem materialnym, więc zaprosił ich na herbatę. Człowiek ten się trochę opierał, ale dziewczyna nalegała. Więc przyszli na herbatę i lama nie tracąc czasu, powiedział do tego człowieka: opowiem ci swoją historię. Lama zaczął opowiadać historię swojego życia, kiedy mieszkał w Tybecie i jak większość tybetańskich mnichów, trafił do więzienia. Były tam bardzo trudne warunki, więźniowie ciężko pracowali, dostawali mało jedzenia i po jakimś czasie młodsi mnisi zaczęli się podłamywać. Lama, żeby podtrzymać ich na duchu, nauczał, cały czas recytował sutry. Ale Chińczycy, kiedy to zauważyli zakazali rozmów, otwierania ust. Lama znalazł sposób i nauczał na migi. Chińczycy też to zauważyli i również zabronili tego rodzaju praktyk. Jednak lama nie mógł się powstrzymać i cały czas próbował w jakiś sposób nauczać mnichów. Został za to zamknięty na rok w osobnej celi. Nie mógł z niej wychodzić, nie miał możliwości umycia się i dostawał raz dziennie jedzenie. Większość osób, które trafiały do celi na rok w takich warunkach nie przeżywały. Młodsi mnisi byli tą sytuacją bardzo załamani. Ale lama myślał jak wykorzystać tę sytuację, a więc cały dzień chodził dookoła celi i recytował sutry. Nie znał żadnej innej praktyki, ale w końcu pomyślał, że Budda osiągnął oświecenie siedząc w medytacji. Postanowił spróbować siedzącej medytacji. Rozpoczął od 10 minut, potem znów chodził i tak przez cały czas. Bardzo się starał przez cały czas utrzymywać czysty umysł. Siedział tylko do momentu, kiedy miał czysty umysł, kiedy pojawiało się myślenie, wstawał i recytował sutry. Pod koniec roku doszedł do tego, że przez 3 godziny i 15 minut utrzymywał czysty umysł. Możecie sprawdzić w ciągu dnia jak długo macie czysty umysł? Ja myślę, że 3 godziny i 15 minut to jest bardzo dużo. Tak więc przez rok ten lama zrobił bardzo mocne odosobnienie. W końcu, kiedy przyszedł dzień wolności, mnisi bali się nawet spojrzeć na lamę. Ale kiedy drzwi się otworzyły i wyskoczył lama, wszyscy dyli zdumieni. Był strasznie wychudzony, ale jego twarz była bardzo promienna. Kiedy lama opowiedział to Amerykaninowi, wtedy ten człowiek zobaczył w lamie to światło i tą niespotykana siłę. Ten moment zmienił całe jego życie, zaczął praktykować. To jest bardzo piękna historia, która pokazuje, że nawet tak ekstremalną sytuację można użyć, jeśli nawyk praktyki jest bardzo silny.
Jak to się dzieje, że praktykują osoby, którym to jest już najmniej potrzebne, mam na myśli Ciebie kiedy ciągle robisz extra dodatkowe praktyki, Andrzej PSN to samo, Jurek Wójcicki, który tu ciągle przyjeżdża. A osobom, które najbardziej jej potrzebują najtrudniej się do niej zabrać. Jak to można osiągnąć?
W pewnym momencie to już nie jest jakaś potrzeba. Nie ma tego pomysłu: ja praktykuję, żeby coś osiągnąć, poprawić swoją karmę, swoją sytuację życiową. To jest najbardziej satysfakcjonująca rzecz, najwspanialsza rzecz jaką można robić. Sutra mówi: ta stałość jest błogością.
Jesteś przywiązana do błogości?
Jak każdy. Na szczęście to przywiązanie nie sprawia nikomu kłopotu, nikogo nie rani i jeszcze daje pożytek. I to jest istotny punkt, użyć tego. Mam świadomość, że nie siedzę sobie, bo jest mi bardzo przyjemnie. Jest świadomość jeszcze silniejsza, bo jeśli ty się dobrze czujesz, a patrzysz na ludzi i widzisz cierpienie, pojawia się potrzeba przekazania im, że można coś zmienić . Tak naprawdę nie można się dobrze poczuć, jeśli dookoła cierpią ludzie.
Czy mówisz o swoim ja?
Tak, to jest JA. Tego nie ma powodu usuwać, musisz tylko zmienić to małe ja w wielkie Ja. Wtedy jest szansa, że twoje życie nie będzie tylko kręceniem się wokół własnej osi. Siadam i dobrze się czuję, nie przychodzę tutaj, żeby się dobrze czuć. Jest Kyol Che, wszyscy przychodzimy na medytację, nie ma w tym pragnienia. Skończy się Kyol Che nie będzie tyle dobrego samopoczucia, ale nawyk praktyki pozostanie. Nie mówię o swoim dobrym samopoczuciu, żeby prezentować swoje ego, ale ponieważ praktyka zen kojarzy się często ze złym samopoczuciem, bólem fizycznym i psychicznym.. I rzeczywiście tak jest przez jakiś czas, ale jest moment kiedy to się przekracza. I uważam, że jest potrzebne mówić o tym, to może pomóc ludziom, ponieważ jesteśmy tacy sami. Nie ma żadnej różnicy między tobą a mną. Na żadnym poziomie. Wszyscy chcemy być szczęśliwi i uwolnić się od cierpienia. To jest podstawowa potrzeba. I okazuje się, że jest to możliwe. Budda powiedział, że życie jest cierpieniem, ale można uwolnić się od tego cierpienia. I to, tak naprawdę jest najsilniejszą motywacją dla której tu jesteśmy. Ale problem w tym, że wielu ludzi nie rozumie jak znaleźć to prawdziwe szczęście. Ciągle szukają go na zewnątrz siebie. Myślą, że piękny dom, piękny samochód i piękne kobiety dadzą im szczęście. Wszystko to daje dobre samopoczucie, ale na krótko, ponieważ wszystko się zmienia i wszystko jest nietrwałe. Tylko prawdziwe uwolnienie się od cierpienia daje szczęście, niezależnie od tego gdzie się znajdujemy.